Robiąc porządki w szafie wziąłem do ręki swojego starego, wysłużonego Olympusa – analogową lustrzankę, która wiernie mi służyła przez prawie 35 lat. Aparat wspaniale ułożył się w dłoni i nagle naszła mnie ochota na zabawę starym sprzętem. W szufladzie znalazłem nienaświetlony film Kodaka i chociaż deklarowany przez producenta termin przydatności do użycia minął przed prawie ośmioma laty, zdecydowałem się na użycie go. Do aparatu włożyłem nowe baterie i ruszyłem w plener. Po pierwszym naciśnięciu na spust migawki usłyszałem charakterystyczny trzask i klapnięcie podnoszonego lustra, po czym winder przesunął ze świstem film na następną klatkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy po zrobieniu zdjęcia odruchowo przechyliłem aparat do dołu, aby na tylnej ściance spojrzeć na podgląd wykonanej fotografii i… ujrzałem jedynie malutkie okienko z widokiem na brzeg kasety filmu, gdzie zobaczyć można było jaki film został założony do aparatu. Jak wyszło zdjęcie okaże się po wywołaniu filmu. Po wykonaniu kilku zdjęć przypomniały się dawne nawyki, aparat obsługiwało się komfortowo i fotografowanie sprawiało ogromną przyjemność. Znów powróciło rozumne fotografowanie, kiedy to przed naciśnięciem spustu migawki kilkakrotnie analizowało się dobór poszczególnych ustawień, staranne dobieranie kadru … i tylko po zrobieniu zdjęcia brakowało natychmiastowego podglądu. No cóż, trzeba się uzbroić w cierpliwość, poczekać dwa dni, aby oddać film do wywołania i zobaczyć efekty swojej pracy. Dodatkowo dochodziła niepewność co z tego wyjdzie, albowiem świadomie użyłem przeterminowanego filmu i to przechowywanego w szufladzie biurka, a nie jak kiedyś w specjalnym pojemniku w lodówce.
Zabawa ze starym aparatem była wspaniała, solidnie wykonany sprzęt dawał poczucie niezawodności i stwarzał duże możliwości twórcze. Nawet kupiłem nowy film i z pewnością w krótce znów powrócę do fotografowania aparatem analogowym, choć przyznam szczerze, że z ekonomicznego punktu widzenia trudno znaleźć na to uzasadnienie. Ceny dobrych filmów i usług za wywołanie oraz digitalizację zdjęć są niesamowicie wysokie ( za kilkanaście wywołanych i zeskanowanych filmów można dziś kupić średniej klasy kompaktowy aparat cyfrowy), a na samodzielne wywoływanie i przesiadywanie w ciemni nie bardzo starcza czasu i brakuje ochoty, chociaż… kto to wie ![]()

Aniu polecam :) – to wspaniała zabawa, lecz jak już wcześniej wspominałem znacznie kosztowniejsza od fotografii cyfrowej.
PolubieniePolubienie
U mnie w szafie leży stara Vilia, może też się nią pobawię.
PolubieniePolubienie
OOps! Widzisz jak ja mało wiem skoro analogicznie mylę z analogowo!! Wstyd, ale przyznaję że nie ma pojęcia o tej metodzie fotografowania ;)
pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Fotografia analogowa chyba jeszcze długo będzie używana, choć już staje się domeną coraz mniejszego grona zapaleńców. Decydują tu głównie względy ekonomiczne. Tradycyjne materiały fotogaficzne zaczynają być dostępne jedynie w specjalistycznych sklepach skierowanych głównie do osób zajmujących się tym zawodowo. Na rozpowszechnienie się fotografii cyfrowej wpłynęła jej coraz lepsza jakość, a postęp technologii produkcji aparatów cyfrowych wpłyną na znaczną obniżkę cen, a tym samym dostępność ich dla szerokiej rzeszy ludzi. Fotografia analogowa wymagała zdobycia pewnej wiedzy i opanowania umiejętności robienia zdjęć. Dla wielu osób była to prawdziwa magia. Dzisiaj od fotografujących wymaga się jedynie naciśnięcia spustu migawki i już po chwili widoczny jest efekt, stąd też po aparat fotograficzny sięgają nawet te osoby, które dotychczas nigdy nie robiły zdjęć. Duże pojemności kart pamięci nie ograniczają nas do wykonania 12, 24 lub 36 zdjęć, bo tyle standardowo mieściło się na jednym filmie. Dzisiaj fotografuje się wszystko i wszędzie, niestety coraz częściej byle jak… Ale tak jak piszesz, wróciliśmy do gramofonu i coraz częściej słuchanie muzyki z trzeszczącej płyty sprawia większą przyjemność niż czysto brzmiące nagrania prezentowane w MTV lub VIVA… więc jeszcze nic straconego :)
PolubieniePolubienie
Goodness! Ja już o takim aparacie fotograficznym zapomniałam i przyznam się specem w robieniu zdjęć analogicznie nie jestem… ale z tego co piszesz to to może być niezła zabawa! Kto wie, kto wie może i do takiej formy robienia zdjęć wrócimy.. przecież wróciliśmy do gramofonu! :)
A zdjęcia jak zawsze pierwsza klasa!!! (bez względu na to jakim apratem robione).
PolubieniePolubienie